Słoneczna Hiszpania, tak często myślimy o tym popularnym i lubianym celu urlopowym. Widzimy plaże, barwne kwiaty,palmy, tancerki flamenco i mauretańskie motywy ozdobne. Tymczasem ten kraj ma w swoich dziejach wiele mrocznych kart i wcale nie musimy sięgać pamięcią aż do rekonkwisty, inkwizycji czy podboju Ameryki Południowej. O wojnie domowej w Hiszpanii (1936-1939), o tym, że Hiszpania podczas drugiej wojny światowej stanęła po stronie nazistowskich Niemiec i o dyktaturze Franco pewnie każdy z nas coś tam słyszał, czytał i wie, ale mam przeczucie, że tak naprawdę mało kto w Polsce ma świadomość rozmiarów potworności, jakie miały miejsce w Hiszpanii do 1975 r. czyli czasów bardzo nieodległych. Dopiero po śmierci Franco kraj stopniowo i powoli zaczął się zmieniać, otwierać na świat i próbować stawić czoła zbrodniom ludobójstwa, dokonywanym metodycznie na obywatelach swojego państwa. Rozliczanie się z nieodległą przeszłością przychodzi Hiszpanom z ogromnym trudem. Popularne zdanie, jakie pada w tym kontekście, brzmi, po co rozdrapywać stare rany. Jednak rany trzeba rozdrapać, oczyścić, opatrzyć i zabliźnić. Dlaczego, o tym pisze w swojej książce "Strup. Hiszpania rozdrapuje rany" Katarzyna Kobylarczyk. Polska dziennikarka odwiedziła Hiszpanię, a tam Dolinę Poległych, miejsce spoczynku tysięcy ofiar konfliktu ideologicznego pomiędzy falangistami i republikanami, miejsce kontrowersyjne, potworne, wynaturzone i dla wielu nieakceptowalne. Spotkała się z rodzinami osób zaginionych, zgładzonych, które do dziś poszukują szczątków swoich dziadków czy rodziców. Odwiedziła anonimowe miejsca pochówku, zbiorowe mogiły, ukryte w rowach, starych studniach, na środku pól uprawnych. Niektóre ofiary udało się zidentyfikować dzięki znakom szczególnym lub badaniom DNA, wiele z nich prawdopodobnie nigdy nie odzyska nazwisk. Cała Hiszpania jest usiana takimi miejscami, a wiele z nich zniknęło pod nowymi drogami, osiedlami, supermarketami.
Książka Katarzyny Kobylarczyk uświadamia nam, co zdarzyło się w XX-wiecznej Hiszpanii, jaki ciężar win dźwiga na swoich barkach ten naród, jak wielu niewinnych ludzi straciło życie czy to na skutek rozstrzelania przez szwadrony śmierci, rekrutowane z mieszkańców oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów wsi, w trybachz aparatu więziennego czy wreszcie poprzez wysyłanie transportów hiszpańskich przeciwników politycznych Franco do obozów zagłady np. w Mauthausen.
Polecam tę niełatwą, ale ważną lekturę. Zachęcam także do posłuchania wywiadu z autorką w podcaście "Radio Książki", dostępnej bez abonamentu w aplikacji Audioteka.
“Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” – minirecenzja
Słoneczna Hiszpania, tak często myślimy o tym popularnym i lubianym celu urlopowym. Widzimy plaże, barwne kwiaty,palmy, tancerki flamenco i mauretańskie motywy ozdobne. Tymczasem ten kraj ma w swoich dziejach wiele mrocznych kart i wcale nie musimy sięgać pamięcią aż do rekonkwisty, inkwizycji czy podboju Ameryki Południowej. O wojnie domowej w Hiszpanii (1936-1939), o tym, że Hiszpania podczas drugiej wojny światowej stanęła po stronie nazistowskich Niemiec i o dyktaturze Franco pewnie każdy z nas coś tam słyszał, czytał i wie, ale mam przeczucie, że tak naprawdę mało kto w Polsce ma świadomość rozmiarów potworności, jakie miały miejsce w Hiszpanii do 1975 r. czyli czasów bardzo nieodległych. Dopiero po śmierci Franco kraj stopniowo i powoli zaczął się zmieniać, otwierać na świat i próbować stawić czoła zbrodniom ludobójstwa, dokonywanym metodycznie na obywatelach swojego państwa. Rozliczanie się z nieodległą przeszłością przychodzi Hiszpanom z ogromnym trudem. Popularne zdanie, jakie pada w tym kontekście, brzmi, po co rozdrapywać stare rany. Jednak rany trzeba rozdrapać, oczyścić, opatrzyć i zabliźnić. Dlaczego, o tym pisze w swojej książce “Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” Katarzyna Kobylarczyk. Polska dziennikarka odwiedziła Hiszpanię, a tam Dolinę Poległych, miejsce spoczynku tysięcy ofiar konfliktu ideologicznego pomiędzy falangistami i republikanami, miejsce kontrowersyjne, potworne, wynaturzone i dla wielu nieakceptowalne. Spotkała się z rodzinami osób zaginionych, zgładzonych, które do dziś poszukują szczątków swoich dziadków czy rodziców. Odwiedziła anonimowe miejsca pochówku, zbiorowe mogiły, ukryte w rowach, starych studniach, na środku pól uprawnych. Niektóre ofiary udało się zidentyfikować dzięki znakom szczególnym lub badaniom DNA, wiele z nich prawdopodobnie nigdy nie odzyska nazwisk. Cała Hiszpania jest usiana takimi miejscami, a wiele z nich zniknęło pod nowymi drogami, osiedlami, supermarketami.
Książka Katarzyny Kobylarczyk uświadamia nam, co zdarzyło się w XX-wiecznej Hiszpanii, jaki ciężar win dźwiga na swoich barkach ten naród, jak wielu niewinnych ludzi straciło życie czy to na skutek rozstrzelania przez szwadrony śmierci, rekrutowane z mieszkańców oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów wsi, w trybachz aparatu więziennego czy wreszcie poprzez wysyłanie transportów hiszpańskich przeciwników politycznych Franco do obozów zagłady np. w Mauthausen.
Polecam tę niełatwą, ale ważną lekturę. Zachęcam także do posłuchania wywiadu z autorką w podcaście “Radio Książki”, dostępnej bez abonamentu w aplikacji Audioteka.
One reply on ““Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” – minirecenzja”
Mam na liście lektur. Nie wiem kiedy ja to wszystko zdążę przeczytać