Ostatnimi czasy dosyć często trafiam na książki, które mają swoje filmowe odpowiedniki. Tak też jest z egzystencjalną powieścią Horace McCoy'a "Czyż nie dobija się koni". Niedawno do księgarń trafiło nowe wydanie tej książki, która ukazała się po raz pierwszy w USA w 1935 r.
Opowiada ona historię dwójki młodych ludzi, którzy w czasach wielkiego kryzysu przybywają do Hollywood, żeby szukać szczęścia w branży filmowej, choćby w charakterze statystów. Z braku pieniędzy i perspektyw decydują się na udział w wielkim maratonie tanecznym, który daje szanse na nagrodę finansową. Dziewczyna jest destrukcyjnym typem człowieka, nie widzi sensu w życiu i swoim czarnowidztwem oddziałuje na otaczających ją ludzi, co ostatecznie prowadzi do tragedii.
Powieść, mimo że bardzo krótka, kryje w sobie dużo treści. Podejmuje różne tematy, pokazuje typowo amerykańskie zjawiska społeczne, budzi kontrowersje i skłania do refleksji.
“Czyż nie dobija się koni” – minirecenzja
Ostatnimi czasy dosyć często trafiam na książki, które mają swoje filmowe odpowiedniki. Tak też jest z egzystencjalną powieścią Horace McCoy’a “Czyż nie dobija się koni”. Niedawno do księgarń trafiło nowe wydanie tej książki, która ukazała się po raz pierwszy w USA w 1935 r.
Opowiada ona historię dwójki młodych ludzi, którzy w czasach wielkiego kryzysu przybywają do Hollywood, żeby szukać szczęścia w branży filmowej, choćby w charakterze statystów. Z braku pieniędzy i perspektyw decydują się na udział w wielkim maratonie tanecznym, który daje szanse na nagrodę finansową. Dziewczyna jest destrukcyjnym typem człowieka, nie widzi sensu w życiu i swoim czarnowidztwem oddziałuje na otaczających ją ludzi, co ostatecznie prowadzi do tragedii.
Powieść, mimo że bardzo krótka, kryje w sobie dużo treści. Podejmuje różne tematy, pokazuje typowo amerykańskie zjawiska społeczne, budzi kontrowersje i skłania do refleksji.
One reply on ““Czyż nie dobija się koni” – minirecenzja”
Czytałam. Nie nowe wydanie co prawda, ale czytałam.