Jeśli ktoś żądny jest szoku kulturowego, który zdecydowanie łatwiej znieść na papierze niż w realu, usatysfakcjonuje go lektura książki Tahira Shaha "Dom Kalifa. Rok w Casablance". Są to wspomnienia autora z pierwszego roku po przeprowadzce z Londynu do Maroka, gdzie zamieszkał z żoną i dwójką dzieci. Shah jest Brytyjczykiem z afgańskimi korzeniami. Jego żona pochodzi z Indii. Marzy im się egzotyka i ucieczka od zaganianej i uporządkowanej codzienności Londynu. Casablanca zapewnia im jazdę bez trzymanki. Muszą nauczyć się żyć zgodnie z zasadami panującymi w Maroku. Począwszy od dozorców domu, który kupują, poprzez zatrudnianych robotników remontowych, pomocnika do zadań specjalnych, po urzędników itd. zmagają się z niesłownością, lenistwem, kombinatorstwem, wiarą w dobre i złe duchy, które decydują o powodzeniu lub fiasku poszczególnych przedsięwzięć. Zdumiewający jest brak asertywności głównego bohatera, jego anielska cierpliwość, naiwność, wyrozumiałość, dobroduszność, którymi wykazuje się na każdym kroku. Podobno wszystko w tej książce wydarzyło się naprawdę. Bardzo trudno mi w to wierzyć. Nie rozumiem, jak dał radę wytrzymać w takim domu wariatów i dlaczego narażał na życie w tak niepewnych okolicznościach swoje malutkie dzieci. Książkę czyta się szybko i lekko, ale głowa boli od potrząsania nią z niedowierzaniem.
Author: Sunniva
Dwa przewodniki po Paryżu
W ramach merytorycznego przygotowania do mojej podróży do Paryża, która już za niecały miesiąc, przeczytałam, a właściwie przesłuchałam dwa zupełnie różne przewodniki. "Paryż. Całe miasto w kieszeni" z serii "Słuchaj i zwiedzaj" jest bardzo powierzchowny, skupia się na najważniejszych zabytkach, podając w zwięzłej formie podstawowe informacje. Przydatne może być to, że przy niemal każdym zabytku jest podana najbliższa stacja metra. Jako wprowadzenie w temat jest okay, ale nie można tej publikacji potraktować jako poważnego przewodnika turystycznego.
Znacznie ciekawsze są, zaproponowane przez Ludwika Stommę, Polaka mieszkającego w Paryżu, spacery po tym mieście. Stomma proponuje 12 tras, skupiając się na miejscach ciekawych historycznie, ale niekoniecznie należących do kanonu turystycznego. Przytacza zabawne anegdotki, pikantne szczegóły, historie z dreszczykiem, związane z biografiami znanych mieszkańców francuskiej stolicy. Podaje przy tym numery domów, będących sceną przeróżnych wydarzeń. Zwraca przy tym uwagę na polonika, na które można się natknąć w wielu paryskich lokalizacjach. Są to np. groby sławnych Polaków, inskrypcje przywołujące pamięć naszych rodaków czy miejsc w Polsce, domy, w których część życia spędzili, a czasem i śmierć ponieśli Polacy. . Na końcu dołącza autor kilka wskazówek co do oper, teatrów, lokali tanecznych, a także erotycznych. Polecam "Paryskie spacery" Ludwika Stommy. Audiobooka czyta Xawery Jasieński.
Murdla z jabłkami
Lata temu trafiłam w gazecie na przepis na ciasto z jabłkami o zabawnie brzmiącej nazwie murdla. Ciasto było niezwykle proste w przygotowaniu, więc wypróbowałam przepis razem z kuzynką. Efekt był zaskakujący – bardzo wilgotne ciasto, niemal o konsystencji budyniu. Pyszne!
Dziś odnalazłam przepis na murdlę, robiąc porządki w szpargałach. Dzielę się nim. Może ktoś zechce upiec.
Składniki:
2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru
1 szklanka kefiru
1 szklanka oleju
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 kg obranych jabłek
Sposób przygotowania:
Jajka ubić z cukrem. Stopniowo dodawać kefir, potem olej, a wreszcie mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
Do ciasta wsypać obrane i pokrojone w ósemki jabłka.
Ciasto wlać do wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą formy. Piec w 180 c 30 – 35 minut.
Smacznego!
Magdalena Wolińska-Riedi, od 2014 r. korespondentka polskiej telewizji z Watykanu, przez prawie 16 lat była obywatelką tego nietypowego, najmniejszego państwa świata. Za spiżową bramą zamieszkała w 2003 r. po ślubie z żołnierzem gwardii szwajcarskiej. Tam wychowywała dwie córki, spotykała trzech następujących po sobie papieży i poznała codzienne życie Watykanu od podszewki.
W swojej książce "Kobieta w Watykanie. Jak żyje się w najmniejszym państwie świata" uchyla rąbka tajemnicy. Opowiada, kto ma prawo do obywatelstwa watykańskiego, kto mieszka w państwie papieskim, jak wygląda służba zdrowia, jak i gdzie robi się zakupy. Pisze, jak wychowuje się dzieci w Watykanie, gdzie uczęszczają do przedszkola i szkoły, czy mogą je odwiedzać koledzy z klasy. Opisuje bramy, prowadzące na teren państwa i ich funkcje. Przybliża historię gwardii szwajcarskiej, porównuje kolejne pontyfikaty i ich wpływ na zmiany zachodzące w Watykanie. Wszystko opisuje przez pryzmat osobistych doświadczeń, nie szczędząc ciekawych szczegółów.
I tylko jedno mam do autorki zastrzeżenie. Razi mnie jej snobistyczna postawa w stylu: Ja mam miejsce w ławce, więc dla innych nie ma tu już miejsca, bo zrobi się ciasno. Tak właśnie odbieram jej krytykę decyzji papieża Franciszka o udostępnieniu dla turystów ogrodów watykańskich i otwarciu dla zwiedzających Castel Gandolfo. Jej zdaniem to profanacja, o ile to nie jej córki biegają po trawnikach czy jeżdżą na rowerach lub hulajnogach po alejkach ogrodów.
Książka jest napisana prosto, przejrzyście, jest podzielona na rozdziały, omawiające poszczególne sfery życia w Watykanie. Zdarzają się drobne powtórzenia w kolejnych rozdziałach, przez co można je czytać na wyrywki bez zachowania kolejności.
Tetralogia Neapolitańska – minirecenzja
Tytuł i autor książki to jej wizytówka. Często już samo ich brzmienie intryguje, przyciąga lub odpycha, a w każdym razie budzi wyobrażenia, które wpływają na decyzję o sięgnięciu po jakąś książkę lub jej zignorowaniu. Dysonans pomiędzy tytułem i autorem a treścią powieści wyraźnie odczułam w przypadku "Genialnej przyjaciółki" Eleny Ferrante. Spodziewałam się płytkiego czytadła o dwóch psiapsiółkach, które mają pstro w głowach i nie przekonałabym się, że jest inaczej, gdyby nie fakt, że akcja tej powieści rozgrywa się w Neapolu, mieście, które mnie fascynuje. Tym sposobem dałam się wciągnąć w historię snutą przez Elenę Ferrante na kartkach czteroczęściowego cyklu, który arcydziełem literatury nie jest, ale z pewnością zasługuje na uwagę.
"Genialna przyjaciółka", "Historia nowego nazwiska", "Historia ucieczki" i "Historia zaginionej dziewczynki" składają się na opowieść o życiu dwóch kobiet, Leny i Lili, od dzieciństwa w latach 50. po lata dwutysięczne. Autorka kreśli drobiazgowo portrety psychologiczne obu głównych bohaterek i ich skomplikowane wzajemne relacje, które oscylują pomiędzy przyjaźnią i nienawiścią, uzależnieniem i rywalizacją. Lila jest tajemnicza, charyzmatyczna, inteligentna, bezwzględna, szczodra, szalenie niejednoznaczna, składająca się z wielu sprzeczności. Lena, narratorka opowieści, to taka trochę cicha woda, ambitna, ustępliwa, ulegająca wpływom. Wychowują się w biednej dzielnicy Neapolu, gdzie przemoc jest na porządku dziennym w rodzinach i w interesach. Obie próbują poprzez wykształcenie wyrwać się z otaczającego je marazmu, ale tylko jednej się to udaje.
Tłem dla historii Leny i Lili Elena Ferrante czyni społeczność dzielnicy, całą galerię różnorodnych postaci, przyjaciół i wrogów, uczciwych ludzi i przestępców. Pozwala też wyjrzeć czytelnikowi poza granice Neapolu. Analizuje przemiany społeczne i polityczne we włoszech na przestrzeni lat drugiej połowy XX w. Walka pomiędzy faszystami i komunistami, ruch feministyczny, rozluźnienie obyczajów, dewaluacja wartości rodzinnych, morderstwa polityczne, demonstracje, złe warunki pracy, rozwój branży komputerowej i jeszcze więcej, to tematy, o które zahacza ten cykl.
Zdarzają się dłużyzny, szczególnie w tomie drugim, ale i tak warto przeczytać.
“Dom z dwiema wieżami” – minirecenzja
Zainspirowana wywiadem z autorem w podcaście "Radio Książki" sięgnęłam po biografię Macieja Zaręby-Bielawskiego, który podzielił się historią swojej rodziny, a więc dziadków, rodziców i jego samego. Już na początek ciekawostką jest fakt, że książka powstała w języku szwedzkim i dopiero wtórnie została przetłumaczona na język polski. Pozwoliło to Bielawskiemu na stworzenie dystansu między swoimi emocjami, a przedstawianymi losami swoich bliskich. Zapewne nie było mu łatwo poważyć się na szczerość, na wydobycie upiorów z rodzinnych szaf na światło dzienne, na zmierzenie się z niewygodnymi prawdami na temat Polski.
Maciej Zaręba-Bielawski urodził się w 1951 r. Jego ojciec był znanym psychiatrą, potomkiem rodu szlacheckiego, który poślubił kobietę o kilkadziesiąt lat młodszą, żydówkę. O swoich żydowskich korzeniach dowiedział się w wieku 17 lat, w momencie, kiedy przyszło mu nagle opuścić Polskę wraz z matką, babką i rodzeństwem. Pozbawieni obywatelstwa polskiego, osiedli w Szwecji. Dopiero po wielu latach autor dotarł do dokumentów, przeczytał listy, spotkał ludzi i poznał fakty, które wcześniej były przed nim ukrywane i przez niego tylko przeczuwane.
Znajdziemy w tej książce opis przedwojennej sytuacji żydów w Polsce, zupełnie odmienne losy ojca i matki pisarza podczas drugiej wojny światowej, przeczytamy o dzieciństwie w zakładzie psychiatrycznym i wiele więcej, a wszystko opowiedziane z dużą wrażliwością, niebanalnie, poruszająco. Gorąco polecam.
https://czytamzwiedzamopisuje.blogspot.com/2020/02/nikola-tesla-moje-zycie-i-wynalazki.html
“No pasa nada!” – minirecenzja
https://czytamzwiedzamopisuje.blogspot.com/2020/02/no-pasa-nada-nic-sie-nie-dzieje-kobiece.html
“Czyż nie dobija się koni” – minirecenzja
Ostatnimi czasy dosyć często trafiam na książki, które mają swoje filmowe odpowiedniki. Tak też jest z egzystencjalną powieścią Horace McCoy'a "Czyż nie dobija się koni". Niedawno do księgarń trafiło nowe wydanie tej książki, która ukazała się po raz pierwszy w USA w 1935 r.
Opowiada ona historię dwójki młodych ludzi, którzy w czasach wielkiego kryzysu przybywają do Hollywood, żeby szukać szczęścia w branży filmowej, choćby w charakterze statystów. Z braku pieniędzy i perspektyw decydują się na udział w wielkim maratonie tanecznym, który daje szanse na nagrodę finansową. Dziewczyna jest destrukcyjnym typem człowieka, nie widzi sensu w życiu i swoim czarnowidztwem oddziałuje na otaczających ją ludzi, co ostatecznie prowadzi do tragedii.
Powieść, mimo że bardzo krótka, kryje w sobie dużo treści. Podejmuje różne tematy, pokazuje typowo amerykańskie zjawiska społeczne, budzi kontrowersje i skłania do refleksji.
To, co zapisane, staje się bardziej realne, nie tak ulotne jak wyobrażenia. Spisuję tu więc listę dziewięciu najbardziej przeze mnie upragnionych celów podróżniczych z myślą, że przybliży mnie to choć trochę do przekucia marzeń w rzeczywistość. W przypadkowej kolejności chciałabym znaleźć się choć na kilka dni w tych oto miejscach:
1. Stambuł – miasto unikat, leżące na dwóch kontynentach, pomiędzy kulturowym wschodem i zachodem, które odcisnęły na nim swoje piętno, nakładając się na siebie i przyjmując niezwykle bogate i różnorodne formy.
2. Neapol – bliskość wulkanu, kuszący południowowłoski charakter, dreszczyk grozy na myśl o działalności Camorry, Sycylia na wyciągnięcie ręki, góry, zatoka, morze… Jak nie chcieć się tam znaleźć? A bród? Śmieci? Niedość przekonujące argumenty, by mnie zniechęcić.
3. Florencja – miasto najwybitniejszych artystów wszechczasów, miasto, gdzie człowiek potyka się o sztukę i odkrywa ślady historii na każdym kroku. Miasto, które pobudza moją wyobraźnię, pozwalając przenieść się do renesansu, dla mnie najbardziej fascynującej epoki w dziejach Europy.
4. Marrakesz – fragment arabskiego świata, o który chciałabym się otrzeć, spadkobierca dawnej, przebogatej kultury mauretańskiej. Przy Marrakeszu się nie upieram. Mógłby go zastąpić np. Fez, równie ciekawe, historyczne miasto marokańskie.
5. Kazań – centrum kultury tatarskiej. Niby Rosja, a całkiem jak nie Rosja.
6. Carcasonne – miasto twierdza, zachowane w świetnym stanie z czasów średniowiecznych, miasto katarów, urok południowej Francji.
7. Rio de Janeiro – kolorowe, hałaśliwe, miasto brama do Ameryki Południowej, miasto karnawał.
8. Monte Video – i jeszcze raz Ameryka Południowa, ale tam w Urugwaju jakaś całkiem inna, Monte Video to wizytówka tego nietypowego kraju nad Atlantykiem i La Platą.
9. Buenos Aires – miasto tanga, pięknych plaż, miasto, które nie zasypia.
Które pierwsze się zmaterializuje?