Inspirują mnie kuchnie świata. Chętnie odkrywam nowe smaki i adoptuję je do swojego jadłospisu, przefiltrowane przez moją własną wyobraźnię smakową.
Ostatnio, czytając książkę Ałbeny Grabowsskiej o Rodopach, bułgarskiej krainie na styku z Grecją, natrafiłam na przepis, który wzbudził moje zainteresowanie.
Jako wielbicielka wszelkich potraw mącznych nie mogłam nie spróbować zrobić marudnici. Są to swego rodzaju grube naleśniki, czy raczej placuszki z jogurtu naturalnego, jajek, mąki, soli i sody oczyszczonej. Można je jeść z różnymi dodatkami – na słodko lub słono. Smaży się je na teflonowej patelni bez tłuszczu, bo jogurt zawarty w cieście w zupełności wystarcza, by marudnici nie przywarły do patelni. Ich powierzchnia nie jest miękka i tłustawa, jak w przypadku naleśników, lecz sucha, gładka i lekko twardawo-chrupka. Smak przypomina mi dzieciństwo na wsi u babci, gdzie w latach 80. stał jeszcze w kuchni kaflowy piec na drewno z fajerkami i płytą, na której babcia wypiekała podobne placuszki.
Nie jest to danie wykwintne, raczej prosta, codzienna potrawa śniadaniowa, nie pozbawiona jednak waloru, który sprawia, że na stałe włączyłam ją do swojego porannego jadłospisu i przynajmniej raz w tygodniu napycham się marudnici z konfiturami, miodem lub kozim serem.
Przepis podaję za książką Ałbeny Grabowskiej "Tam, gdzie urodził się Orfeusz". Porcja wystarcza dla 3 lub 4 mniej głodnych osób.
Marudnici
• 250 ml jogurtu naturalnego
• 1 łyżeczka sody oczyszczonej
• 1 łyżeczka soli
• 2 jajka
• 2 szklanki mąki
Do jogurtu dodać sodę i sól, zmieszać z mąką, dodać dwa jajka. Wyrobić dość gęste ciasto (gęstsze niż naleśnikowe). Smażyć na teflonowej patelni z obydwu stron.